Obserwatorzy

środa, 13 listopada 2013

ech..................coś sobie obiecałam i nie potrafię dotrzymać słowa. Gdzie te moje zapiski, gdzie fotki??? Czas leci nieubłaganie, mija tydzień za tygodniem. Nic nie piszę, ale ciągle coś robię i przede wszystkim staram się z daleka trzymać od laptopa :) to jest taki złodziej czasu, że szkoda gadać. Nie wiem czy nie straszniejszy od telewizora :) Od tego drugiego nie jestem w ogóle uzależniona, nawet go nie potrzebuję, nie włączam wcale. Radio gra cały dzień, to co ważne zawsze w ucho wpadnie, muzyka gra i o to chodzi :) a ja sobie dłubię.
Za chwilkę zakopię się w łóżeczku w moją kołderkę, już jestem zmęczona, trochę dziś popracowałam w domku. Kupiłam nową kuchnię i trzeba było poprzestawiać szafki. Mamo, jedną rzecz chciałam wstawić, a ile było roboty!!!!!!!!!!!!!!! Teraz odpocząć, poleżeć...........
Później napiszę o mojej wyprawie do Lublina, do Kejti i o spotkaniu z super dziewczynami :) o wspaniałej atmosferze, o wspólnym tworzeniu :)
Teraz tylko widok z okna Kejti na jesień w Lublinie :)

czwartek, 19 września 2013

Taka długa przerwa........cisza ....... nie znaczy to, że nic nie robię, wszak pasja mnie nie opuszcza. Decou troszkę w odstawce, a takie mam zaległości.................Grażyny znajomi chyba mnie oskalpują :(   teraz pasjonują mnie koraliczki.
Dwa zakręcone miesiące, dużo pracy, wolnego jakoś mało :( ale teraz obiecałam sobie, że wreszcie się wezmę! jeszcze tylko przerobię 7 kilo dyni w słoiki, zrobię jesienne porządki w ogródku, no i zaraz zaczyna się moja szkoła co drugi weekend. W ten sposób przez 10 miesięcy mogę nie mieć żadnego wolnego weekendu :( ale słowo się rzekło, obiecałam, że zrobię tego opiekuna. No i jakoś poleci.
Za oknem szaro i mokro, a w kuchni króluje dynia, piękna, słoneczna...........pycha



piątek, 9 sierpnia 2013

sierpniowa burza...........
właśnie przetacza się nad moim domkiem. Tak długo nie padało. Sucho, bardzo sucho. Schły mi rośliny, słońce je paliło. Aż żal było patrzeć. Teraz trochę odżyją, chociaż wyrządzonych szkód już się nie cofnie. Zmienia się nasz klimat, już nic nie jest jak kiedyś.

Wrócę jeszcze nad morze :)


Płynąc z Helu do Sopotu zrobiłam bransoletkę.


Na zlocie nauczyłam się szydełkować koraliczki i wciągnęło mnie troszkę.
A tę zrobiłam mojej wnuczce



Sama wybrała koraliki, teraz nosi zadowolona i opowiada, że to babcia zrobiła :) ej moje malutkie szczęście.

A burza nie odpuszcza, kręci się nad nami od dłuższego czasu. Chyba Wisła ją trzyma. Idę spać, jutro rano do pracki. Dobranoc.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Już sierpień, prawie dwa miesiące bez żadnego wpisu na blogu. No cóż, może jeszcze nie czas na regularne notatki :)
Zupełnie niespodzianie miałam urlop (nie sądziłam, nie wiedziałam, że trochę się pozmieniało w przepisach) i niespodziewanie też pojechałam nad morze. Wprawdzie to tylko wypad weekendowy, ale i tak byłam szczęśliwa, że mogę być i ładować akumulatory.


O 4 rano wylądowałam w Gdańsku, do Sopotu do akademika gdzie był nocleg tylko parę minut SKM-ką, później do Gdyni i o 9 rano tramwajem wodnym myk do Jastarni i docelowo do Helu.


 Cały dzionek w Helu, na pięknej czystej plaży na otwarte morze oczywiście. Pod wieczór powrót do Sopotu, również morzem i zrobiłam gąsieniczkę :) ale o tym potym :))))



poniedziałek, 17 czerwca 2013

ZLOT 2013 - Dzierżązna



Zlot mojego forum już się skończył  :( trzy dni minęły w zastraszającym tempie. Czekałam na to wydarzenie rok cały. Gdyby można choć co pół roku się spotkać :) ja wiem, wiele pracy należy włożyć w przygotowanie wszystkiego. Baza noclegowa, odpowiednio duża sala abyśmy mogły dekupażyć, sponsorzy itd. Poznałam w realu kolejne dziewczyny, spotkałam znajome buziaki. Było świetnie, witałyśmy się jak stare dobre znajome :) bo i tak też jest. Zbliża nas nasza pasja, wspólne tworzenie bardzo to umacnia.
Teraz idę do łóżeczka :) Po trzech szalonych dniach i dzisiejszym dyżurze 12-sto godzinnym jestem padnięta. Fotki zamieszczę jak dostanę je od Tuliusza i Irenki. Sama zrobiłam maleńko, nie było czasu. Tyle różnych zajęć było. Dużo decou, nauka koralikowego szydełkowania, papierowa wiklina, mnóstwo weny do popróbowania :)
oj, działo się, działo.
Dobrej nocki.

wtorek, 4 czerwca 2013




Zakochałam się kiedyś w tej serwetce :)  i nadal ją kocham :) dostałam ćwiarteczkę od Marty, zrobiłam pudełeczko, cieszyłam się nim i...............................przez moją głupią chęć dzielenia się z innymi już go nie mam :( całe szczęście, że zrobiłam skan serwetki. Ciągle powtarzam sobie, że nigdy więcej..............i nie umiem dotrzymać sobie słowa :(     ale jestem......................

środa, 22 maja 2013

Wszystko się układa. Pracuję, dzieci rosną :) Decou też dłubię, niespiesznie, ale systematycznie. Powstają nowe prace, mam też parę fotek rzeczy, których już nie mam w domku.





Duuuuuuuuuuuże pudło z przeznaczeniem na biżuterię
i środek





 Pierwszy raz zdarzyło się, że porobiły się purchle, odlazła serwetka ryżowa od drewienka i wyszło to dopiero po którymś tam lakierowaniu. Mało mnie nie trafiło. Pudełko na zamówienie, zbliża się termin oddania, a tu taki meksyk! Porozrywałam purchle, napuściłam w dziurki kleju i od nowa lakier i szlif. Udało się, nie było śladu :) Małgosia zadowolona. Ja też, bo mimo wszystko fajnie się pracowało.





środa, 15 maja 2013

Piękny dzień, popracowałam troszkę w ogródku, polakierowałam kilka razy tacki i chusteczniki. Zanim pójdę na nocny dyżur, muszę jeszcze pomyć szkło. Siostra przytargała kilka butelek, koleżanka kilka kieliszków na lampiony. Oj muszę poważnie wziąć się do pracy :)
Tymczasem takie maleństwa




sobota, 11 maja 2013

Zaniedbałam się trochę. Wszędzie. Na forum, na blogu...........jakoś mam wsteczny bieg..........niby oglądam, zaglądam, ale pisać nie bardzo mi się chce.......
Kwiecień okazał się być bardzo ważnym miesiącem dla mnie. Znów pracuję, po 1,5 rocznej przerwie i, oczywiście, jest już Olek

Maleńki, słodki, kochany.
Moje kochane skarby

Decou? robię, robię .............. teraz mam nową partię na tapecie :) chusteczniki i tace




środa, 3 kwietnia 2013

Święta minęły spokojnie i śnieżnie, jak nie Wielkanoc. Piękne Boże Narodzenie by było.
Teraz już wszyscy czekamy na nowego członka naszej rodziny :) wg wyliczeń lekarza jutro powinien urodzić się Olek :) ale On urodzi się wtedy gdy będzie gotowy, nie inaczej.......ale to wcale nie przeszkadza czekać niecierpliwie.
Pamiętam moment kiedy pierwszy raz zobaczyłam Emilkę. Urodziła się przed 2 w nocy z niedzieli na poniedziałek, zaraz po pracy pojechałam do szpitala do Międzylesia. Taka maleńka kruszynka, wzięłam Ją na ręce, wlepiła we mnie szare zapuchnięte oczka i jakby się mi przyglądała. Łzy leciały mi jak grochy. To niezapomniane przeżycie, trzymałam córkę mojego syna, moją wnuczkę.
To moje pierwsze zdjęcie z Emilką :) 11 czerwca 2007roku, dziś ma już 6 lat moja mała perełka.

czwartek, 28 marca 2013

Dziś siedziałam na dachu :) Miałam zamiar bawić się w kominiarza :) Od kilku dni kiepsko mi się paliło w kuchni, doszło do tego, że co dzień musiałam ją czyścić, werdykt - komin zarósł sadzami. Po naradzie zdecydowaliśmy, że kupię szczotkę. We środę wybrałam się z synem na targ po zakup tego sprzętu. No i takie coś, co mają kominiarze, kosztowało przeszło pięć dych; kurcze teraz nie stać mnie na taki ekstra wydatek. Na koncie krucho, święta za pasem. Kupiłam samą szczotkę za 15 zł. i sznur-7zł. Pomyślałam, że dociążę takim 5-cio kilogramowym metalem co to kiedyś był młotem :) Radośnie wróciliśmy do domu, a że było zimno czyszczenie komina zostawiliśmy na następny dzień. Jakież było moje zdziwienie gdy zjawiło się dwóch panów kominiarzy :) No ale już się dobrze paliło , więc umówiłam się z nimi na dzień następny, na 10.00. Rano wstałam, oczyściłam kuchnię, od dołu przewód kominowy, poprzykrywałam wszystkie możliwe miejsca i czekam na panów. Minęła 10.00 następnie 10.30, a tu nie ma ich. Trudno, wzięliśmy się z synem za tę brudną robotę. Jacek na dachu, ja też tam wlazłam. Zmontowaliśmy prawie sprzęt do czyszczenia, a tu furtka się otwiera, przyszli. Młodszy wlazł do nas na dach i tak we troje medytowaliśmy przy kominie :) no i wzbudziliśmy lekkie zaniepokojenie u sąsiadki, bidna nie wiedziała co się dzieje, że tak na dachu urzędujemy. I sąsiad z przeciwka wielce zainteresowany nam się przyglądał. Koniec końców komin został porządnie przeczyszczony, furę sadzy jeszcze trzeba było usunąć od dołu. No i urządziłam dziś przedświąteczne sprzątanie kuchni, bo jakoś rozlazły się te sadze po niej.
Jutro piątek, będę piekła serniki. Obiecałam Krysi jeden :)

A, zapomniałabym na amen. Wiola i Marta zaglądają do mnie :) Jeszcze nie bardzo jest do czego, ale pomału się rozkręcę.
Pozdrawiam Was wszystkie dziewczyny :)

sobota, 23 marca 2013

Bardzo na czasie słowa piosenki Voo Voo:

"Myślę sobie, że
Ta zima kiedyś musi minąć
Zazieleni się
Urośnie kilka drzew
Niedojedzony chleb
W ustach zdąży się rozpłynąć
A niedopity rum
Rozgrzeje jeszcze krew.

Zimny poniedziałek
Gorącą stanie się niedzielą
To co nie pozmywane
Samo zmyje się
Nieśmiały dotąd głos
Odezwie się jak dzwon w kościele
A tego czego mało
Nie będzie wcale mniej...

Choć mało rozumiem
A dzwony fałszywe
Coś mówi mi, że
Jeszcze wszystko będzie możliwe

Nim stanie się tak
Jak gdyby nigdy nic nie było
Nim stanie się tak
JAK GDYBY NIGDY NIC"

tak, tak :) to może jeszcze jajka w oczekiwaniu na wiosnę

Dziś piękne słońce, rano wstałam przed siódmą, było -12, a dwie godziny wcześniej -17 ..........hm, myślę sobie, że ta zima kiedyś musi minąć................


czwartek, 21 marca 2013

Pierwszy dzień wiosny ?????????????? czy aby na pewno dziś? ciągle pada śnieg, wiosny ani widu, ani słychu. Chociaż podobno już są bociany :)
Za chwilę święta, ciekawe jakie będą, czy spędzimy je razem, czy będzie nas już więcej? zaraz urodzi się mój wnuk :) niech poczeka na termin i urodzi się po świętach, niech synowa nie spędza świąt w szpitalu, niech :).
Pisanki się produkują cały czas, wszystkie kurze się rozeszły, gęsie tez mają wzięcie :)


niedziela, 27 stycznia 2013

Mam trzech obserwatorów :) raczej trzy obserwatorki :) moje koleżanki z forum, z forum decoupage.24. Świetne dziewczyny, poznałyśmy się w zeszłym roku. 
Ale od początku :) w ognisku zobaczyłam fajne butelki i chyba jakieś wazoniki, coś jeszcze, nie pamiętam już co. Kurczę fajne były, pytam skąd takie mają, mówią - same zrobiły - ???????????? Pierwszy raz usłyszałam - decoupage. Zaczęłam w necie szukać. Krążyłam, czytałam, szukałam, pytałam. Wreszcie Gośka pokazała mi forum. Pierwszy raz zajrzałam tam z Jej konta. Później jako gość, aż wreszcie zdecydowałam się zarejestrować. Żadnej pracy jeszcze nie wykonałam, nic nie miałam. Nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło. W końcu moja pierwsza praca............jak biegałam od męża do syna, jak im marudziłam, kazałam się chwalić.................. teraz jak na nią patrzę :) zachwytu nie wzbudza, raczej sentyment mam do niej......pierwsza, tyle niedoróbek :))) ale zawsze będzie stała na półeczce.............
Od tamtej pory minęło prawie trzy lata (1 marca 2010), decou ciągle mnie fascynuje. Są wzloty i upadki, to normalne, tak myślę. 
No więc jest forum, są dziewczyny, atmosfera przyjazna. Ja generalnie lubię spokój, lubię jak coś się dzieje, ale pozytywnego. Nie lubię kłamstwa i fałszu. Wobec chamstwa jestem bezradna. 
I sporo dziewczyn znam osobiście :) W zeszłym roku był zlot, w Grotnikach (ośrodek wypoczynkowy rodem z PRL-u, tu czas się zatrzymał, naprawdę :D ) i poznałam fajne dziewczyny. Zawsze pomocne i sympatyczne. Grupa była spora jak widać, bawiłyśmy się doskonale.
W tym roku zlot będzie w czerwcu w Sulejowie. Już zaczynam o nim myśleć, niedługo będę czekała i wyglądała czerwca.

sobota, 12 stycznia 2013

Wczoraj byłam na spotkaniu w pracowni Asket, po raz drugi. Jej prace są niesamowite, jestem nimi oczarowana. Chciałabym tworzyć z taką lekkością. A z tym to różnie jest przecież.  Bywa, że w żaden sposób nie mogę nic sensownego sklecić. Raz tak się zadziało :) miał być chustecznik w fioletach. Ok, myślę sobie, pomalowałam drewienko na biało, powyciągałam wszystko co miałam w fioletach - serwetki, papierki - i zaczęłam kombinować. Dosłownie i nic mi nie wychodziło, męczyłam się kilka dni bezowocnie. W końcu walnęłam wszystko do kąta i już. Ale zbliżał się czas odbioru pracy, musiałam coś wymodzić. I w mgnieniu oka niemal wpadł mi pomysł :) trochę wysiłku kosztowało mnie zeszlifowanie białej farby z boków, górę zostawiłam białą. Dorobiłam sobie "bejcę" fioletową, pomalowałam boczki, na górze motywy z papieru ryżowego, lakier, kropeczki, kawałek koronki i ...................był gotowy, ufffffffff
Podobał się 

A wracając do spotkania u Asket - bardzo chciałabym kiedyś móc uczestniczyć w kursach, które organizuje :) tymczasem jest to tylko marzenie, ale kto wie, może kiedyś mi się uda je zrealizować. Marzenia trzeba mieć, cóż warte by było życie bez marzeń.

środa, 2 stycznia 2013

Grudzień minął galopem. Był kiermasz świąteczny, pierwszy raz, zorganizowany przez urząd miasta i miałam tam swój udział  :)  Sprzedały się wszystkie bombki, trochę zawieszek, malutkie świeczniczki, jakieś pudełeczko. Pierwszy raz i nie wiadomo było co robić, ile tego? Teraz wiem, ludzie szukają czegoś niebanalnego, ładnego i niedrogiego. Bombki, dużo bombek i różnej wielkości, i raczej te tańsze. Kolorowe, błyszczące. Ja z resztą też tak mam. Nie stać mnie na nie wiem jak drogie prezenty. W zeszłym roku sama robiłam wszystkim, głównie moje decou. Nie wszystkim, bo też nie wszyscy w tym gustują. Wiem też komu już nie robić tego rodzaju prezentów.
Święta Bożego Narodzenia bardzo lubię, ale w tym roku nie czułam tej wyjątkowej atmosfery. Zero podniecenia, wyczekiwania, nic. Po prostu, przyszły, odeszły. Sylwester, rok się skończył. Nowy witaliśmy w gronie znajomych, na "domówce". Sympatycznie, wesoło było. Co przyniesie? zobaczymy. Może będzie lepszy od minionego? zobaczymy.
Wszystkiego dobrego życzyliśmy sobie nawzajem :)

trochę świątecznego akcentu