Już sierpień, prawie dwa miesiące bez żadnego wpisu na blogu. No cóż, może jeszcze nie czas na regularne notatki :)
Zupełnie niespodzianie miałam urlop (nie sądziłam, nie wiedziałam, że trochę się pozmieniało w przepisach) i niespodziewanie też pojechałam nad morze. Wprawdzie to tylko wypad weekendowy, ale i tak byłam szczęśliwa, że mogę być i ładować akumulatory.
O 4 rano wylądowałam w Gdańsku, do Sopotu do akademika gdzie był nocleg tylko parę minut SKM-ką, później do Gdyni i o 9 rano tramwajem wodnym myk do Jastarni i docelowo do Helu.
Cały dzionek w Helu, na pięknej czystej plaży na otwarte morze oczywiście. Pod wieczór powrót do Sopotu, również morzem i zrobiłam gąsieniczkę :) ale o tym potym :))))
Ewcia! piękny urlop miałaś, może i krótki, ale zapewne treściwy i akumulatorki się podładowały :)
OdpowiedzUsuńoj tak :) i cały czas kombinuję kiedy znów mogłaby pojechać?
OdpowiedzUsuń